Strona główna | TechnikaTylko łupek

Tylko łupek

Początkowo na dachu miał leżeć nie łupek, ale jego imitacja z włóknocementu. Tak sobie to wymyślił inwestor, który znalazł dekarza specjalizującego się w takim właśnie materiale: Wojciech Buczek z firmy F.U.B. Victoria Invest pokrył nim już dziesiątki dachów. Ale ostatecznie inwestor zdecydował się na łupek naturalny. Oto jak do tego doszło.

Najpierw inwestor odwiedził W. Buczka na innej budowie, gdzie zapoznawał się z jego umiejętnościami i „stylem” budowania. Wizytacja wypadła pomyślnie, strony podpisały umowę na wykonanie pokrycia dachu z imitacji łupka. Panowie umówili się w jednej z krakowskich hurtowni w celu uzgodnienia szczegółów i… Na wystawce inwestorzy zobaczyli fragment dachu z pokryciem z prawdziwego łupka. Stanęli jak gromem rażeni. Dekarz także.

Nastąpiła zmiana diametralna – niech się wali, niech się pali, na dachu ma być prawdziwy, jedyny, oryginalny łupek naturalny.


Wszystkie dotychczasowe ustalenia zostały unieważnione.

Pokrycie specjalnej troski
Wojciech Buczek przyznał się jednak, że o ile z układaniem „sztucznego” łupku doświadczenie ma duże, to z naturalnym kamieniem nie miał jeszcze w swojej karierze do czynienia.

Owszem, sporo czytał na ten temat, podziwiał łupkowe dachy, ale świadomy ceny materiału, bez przygotowania wolał nie przyjmować zleceń. Jak sam mówi, dla niego łupek to jedno z „pokryć specjalnej troski”.


Praca jednak popłaca i talent zawsze procentuje – dzięki wcześniejszym dachom zrealizowanym w sztucznym łupku, Victoria Invest była od dawna „na celowniku” dyrektora Dawida Koziołka z SKN, przedstawiciela marki Rathscheck. Kilkakrotnie namawiał on Wojciecha Buczka na zajęcie się łupkiem, ten jednak nie ufał sobie jeszcze na tyle, żeby się tego podjąć.

I nadszedł czas, kiedy „dekarskie przeznaczenie” dopadło Wojciecha Buczka.

Victoria Invest wzięła więc udział w szkoleniu. Zasadnicze metody układania płytek sztucznego łupka i kamieni łupka naturalnego są zbliżone, szkolenie nie było więc długie, ale za to intensywne.

Uwierzyć w siebie
Sam dach nie był trudny, liczył 370 m2, miał dwie proste połacie, z dwoma kominami i trzema oknami kolankowymi.


Układane na dachu kamienie miały format 40/25 i 6–8 mm. Łupek montowany na wentylowanej konstrukcji drewnianej. Obróbki blacharskie wykonano z blachy aluminiowej Prefa. Rynny z tytan-cynku, z lutowanymi ukrytymi korytami.

Dużą trudność sprawiły wykonawcy aluminiowe okna kolankowe. Zresztą nie tylko jemu, bo ich producent także robił je po raz pierwszy. Rozwiązania techniczne kołnierzy, które dekarze sami musieli wykonać sami, bez wsparcia producenta, nie były łatwe i przemyślane – projektant nie zastanowił się nad wszystkimi detalami. Ale oznaczało to nie tylko problemy z montażem, ale i ze szczelnością. Przez gotowy dach woda przeciekała do wnętrza. Pierwsza myśl: źle ułożone pokrycie. Więc sprawdzanie: łupek, obróbki, koryta rynnowe… A okazało się, że to wina okien: inwestor stanowczo zażądał przyjazdu na budowę technika producenta i dopiero wtedy okazało się, że odwodnienia profili okiennych były wadliwie zaprojektowane.

Poza tym, że łupek leży tu na dachu, to z tego samego materiału wykonano także elewacje (kamienie 35/25, grubość 6–8 mm).


Jedynym „niełupkowym” elementem jest komin, wymurowany z cegły klinkierowej. Tu pomysł podsunął inwestorowi przyjaciel, ale porada nie okazała się trafiona, gdyż docelowo komin także zyska okładzinę z łupka.

Szybko, ładnie czy dobrze?
Roboty dekarskie trwały 8 miesięcy z przerwami wymuszonymi przez inne prace budowlane i zobowiązania dekarza.

Wojciech Buczek: Po ukończeniu dachu zapytałem inwestora, dlaczego zaryzykował i powierzył nam tak drogi materiał, wiedząc, że to nasz pierwszy dach z łupka. Odpowiedział, że gdy zobaczył, z jaką uwagą podchodzę do swojej pracy i jaki mam kontakt z inwestorami, tylko przypieczętował jego decyzję. Bo do naszej fachowości nie miał zastrzeżeń. A sam ma do czynienia z budowlanką, tyle że z inną branżą, więc wiedział, jak rozpoznać dobrego rzemieślnika. W czasie tej realizacji miałem 25 lat, a młody wiek niekiedy zraża zleceniodawców. Ten jednak zaufał mi, a ja go nie zawiodłem i kredyt zaufania spłaciłem mu z nawiązką. Być może prace trwały trochę dłużej, niż on planował, ale z kolei ja chciałem, aby było ładnie i dobrze – a nie szybko i tanio.


Tym bardziej, że Victoria Invest udzieliła 5 lat gwarancji na swoje wykonawstwo. Odbiór odbył się bezproblemowo, dobry kontakt z inwestorem jest utrzymywany nadal i kto wie, czy nie zaowocuje kolejnymi zleceniami.


Piotr Rożnowicz

Źródło: Dachy, nr 8 (200) 2016
DODAJ KOMENTARZ
Wymagane: Zaloguj się aby dodać komentarz > Zaloguj się